Tekst pierwotnie pojawił się na fanpage’u na Facebooku. Ale nie jest to najlepsze miejsce na publikację tego typu treści. Dlatego postanowiłem zamieścić go ponownie – ale z drobnymi zmianami. Postaram się odrobinę zmienić jego rytm, aby lepiej się go czytało. To też takie drobne zadanie dla mnie, mam wrażenie, że moje pisanie strasznie zardzewiało. Nie wiem czym jest to spowodowane – jeszcze miesiąc temu wszystko było w porządku. Ale żeby nie przedłużać. Oto gość dzisiejszego dnia – Giant XTC SLR 1, aluminiowy rower do agresywnego XC.
Aluminiowe serce w ramie Giant XTC
Najważniejszym elementem roweru jest rzecz jasna rama. Ta, w przypadku Giant XTC SLR 1, została wykonana w całości z aluminium. Żeby nie było niedopowiedzeń – oznacza to, że zarówno przedni, jak i tylny trójkąt, nie posiada nawet grama karbonu. Nie jest to jednak jego wada, a raczej zaleta. Dlaczego?
Po pierwsze – cena. XTC SLR 1 kosztuje obecnie 6 700 złotych. Nie jest to mało, ale mówimy o w pełni wyposażonej maszynie do ścigania się, w którą na start nie trzeba wkładać już ani złotówki. Zakładając, że posiadasz już własne pedały zatrzaskowe – te się oczywiście przydadzą. Warto jednak porównać go z podstawowym Giant XTC Advanced, czyli tym wykonanym z włókna węglowego, potocznie nazywanego karbonem. Ten kosztuje 9 500 złotych. A dostajemy gorszy osprzęt. Ale o tym będziemy mówić nieco dalej, kiedy już uporam się z samą ramą.
Podstawowy minus ramy wykonanej z alu? Nawet w przypadku lekkiego stopu, z jakiego wykonanego jest XTC SLR, jest to waga. Zawsze będzie cięższa od karbonowego odpowiednika. W przypadku wyścigów na Mazowszu taka różnica nie będzie stanowiła jakiegoś znacznego problemu, ale kiedy będziesz chciał wziąć udział w wyścigu gdzieś w górach, to przy mocnym, sztywnym i długim podjeździe z pewnością to już poczujesz.
W kwestii samego wykonania trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Spawy (czy też spoiny – jak to niektórzy wymagają mówić) są ładnie ukryte i z daleko można rower pomylić z karbonem. Wszystkie przewody zostały poprowadzone wewnątrz ramy, jest nawet port do poprowadzenia linki do sztycy regulowanej (czyli ucieszą się wszyscy fani myk-myka). Nie zapomniano także o sztywnej osi w standardzie 12×148. Dla niektórych może być zaskoczeniem to, że postawiono na pressfit w momencie, kiedy wszyscy duzi gracze na rynku przechodzą na gwint. Mi to rozwiązanie zupełnie nie przeszkadza – pressfit mam także w swoim TCRze i nie mam z nich najmniejszych problemów. To samo tyczy się Giant XTC SLR – jasne, użytkowałem go niemal dwa miesiące i trudno oceniać przez tak krótki czas, czy coś złego będzie się działo. Jednak jazda w terenie, gdzie jest pełno piachu, pyłu, błota i innych niespodziewajek (jak kąpiele w wodzie po kolana) nie spowodowały, że wydawał jakiekolwiek dziwne odgłosy. Było cicho i przyjemnie.
Jeszcze wracając na chwilę do tylnego trójkąta. Zwrócił mi na to uwagę kolega z pracy, bo sam jakoś tego nie zaobserwowałem. Może po prostu tyle lat jazdy na aluminiowej szosie znieczuliło mnie na odczucia związane ze zbyt sztywnym tylnym trójkątem 🙂
Najczęściej poruszany temat – amortyzator
Z pewnością wielką uwagę przykuwa fakt, że rower nie jest wyposażony w klasyczny amortyzator pochodzący od Rockshoxa, Foxa czy innego Suntoura. Giant Crest, bo tak się ten widelec nazywa, posiada golenie o średnicy 34 milimetrów, 100 milimetrów skoku oraz sztywną oś 15 x 110. Czyli w sumie taki trochę standard jeśli chodzi o sprzęt do agresywnego XC. Posiada także manetkę blokady, ale to chyba też jest raczej oczywiste dla rowerów w tym segmencie.
No dobra, ale jak się na tym jeździło. Trudno mi jest porównywać Cresta do innych konstrukcji, bo jeździłem na nich zdecydowanie zbyt dawno temu. Gdybym miał okazję stosunkowo niedawno jeździć na którejś z nowszych konstrukcji innych producentów, byłoby to dla mnie zdecydowanie łatwiejsze. Niestety nie miałem takiej możliwości. Jednak mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jest to dobry amortyzator. Nie wiem jak wypada wagowo, ale jest sztywny i dobrze pracuje na nierównościach. Oferuje szeroki zakres ustawienia tłumienia oraz innych parametrów, które przypadną do gustu każdemu zapalonemu kolarzowi, który ma większą wiedzę o tych ustawieniach niż ja. Dlatego na tym poprzestanę. Bo inaczej brzmiałbym jak koleś, który udaje, że wie o czym mówi. A moja wiedza w tym zakresie… no cóż, przemilczmy ten fakt.
Myślę, że najwięcej kontrowersji narosło wokół niego ze względu na potencjalny serwis w razie awarii. Z tym nie powinno być problemów. Jak zostałem poinformowany w Giant Fabryczna, autoryzowane serwisy posiadają dostęp do zestawów naprawczych. Oczywiście, powoduje to, że naprawa w domowych warunkach może być utrudniona. Osobiście, dla mnie nie stanowi to żadnego problemu – i tak w przypadku większego serwisu wolę oddać sprzęt do odpowiednich ludzi. Sam sobie nie zaufałbym nawet przy przeplataniu linek i pancerzy w moim TCRze.
Osprzęt – jest dobrze
TCRa wybrałem bo w przystępnej cenie oferował mi naprawdę dobry wybór komponentów. I z tego samego wybrałbym Giant XTC, w stosunkowo dobrej cenie zapewnia wysokiej klasy komponenty w postaci mieszanki Shimano SLX i XT w wersji 1×12. No i hamulce Shimano BR-MT500, które są tutaj trochę solą w oku, ale nie można mieć wszystkiego.
No dobra, w przypadku roweru testowego dostałem trochę inną konfigurację. Wszystko było tak jak w przypadku konfiguracji na stronie, poza drobnym szczegółem – tylną przerzutką. Dostałem Deore M6100, czyli pod dwanaście rzędów. Różnicy nie poczułem żadnej, więc nie będę się o to kłócił. Wszystko działało płynnie i bez większych problemów. Wiadomo, zdarzało się cięższe przerzucenie przy pokonywaniu podjazdu, ale to już moja wina i tego, że nie mam absolutnie jakiejkolwiek techniki jazdy w terenie.
Zawsze śmieszyły mnie za to te olbrzymie kasety 10x51t. W szczególności największa koronka, która jest o jeden ząbek mniejsza od mojego blatu w szosie. No, ale kiedy w końcu się tym przejechałem, to zrozumiałem dlaczego zostało to tak zaprojektowane.
Tarcza korby? 32 zęby. Powiem szczerze, że tutaj mi nieco brakowało – w mazowieckich lasach nie udało mi się znaleźć podjazdu, który tłumaczyłby takie rozwiązanie. Chętniej widziałbym tutaj 34, ale wiadomo, że jest to rower sprzedawany masowo, a nie pod indywidualne zamówienie. Nie jest on zarezerwowany dla wymiataczy (nie żebym się za takiego uważał), ale ma zapewnić każdemu wygodną i komfortową jazdę. I tak też jest.
Komponenty Giant XTC SLR 1
A teraz czas na akapit zbiorczy, w którym znajdą się koła i pozostałe komponenty. Plus jeden element, nad którym będę chciał się poznęcać, bo zupełnie nie rozumiem jego zastosowania w takim rowerze.
Koła to produkcja własna Giant. Piasty Shimano MT410 z tarczami pod centerlock, obręcze przystosowane pod tubeless i takież opony Maxxis Recon Race o szerokości 2,25 cala. Oczywiście całość dostałem już zalane mlekiem. Są to dobre koła – ciężkie, ale dobre. Nie stwarzają żadnych problemów, a opony dobrze radzą sobie na większości nawierzchni. Moim zdaniem kiepsko nadają się na luźny piasek, ale możliwe, że jest to też spowodowane moim brakiem umiejętności jazdy w takich warunkach. Jakość tych opon każdy musi ocenić już samodzielnie.
Sztyca, siodełko i kierownica to produkty własne Gianta z serii connect. Sztyca o średnicy 30,9 mm czyli w najbardziej popularnym, w przypadku sztyc opuszczanych, rozmiarze. Dlatego też nie ma najmniejszego problemu z dobraniem czegoś w jej miejsce. Trzeba tylko pamiętać, żeby wymienić tę nieszczęsną obejmę sztycy z dźwigienką. Jeszcze nigdy nic nie doprowadzało mnie do takiego zdenerwowania. Nieważne, czy posmarowałem sztycę pastą żeby zwiększyć tarcie, mocniej dokręciłem obejmę – po prostu nic nie działało i siodełko stopniowo opadało w dół. Zasadniczo na każde 20 kilometrów jazdy musiałem zejść z roweru, żeby otworzyć zacisk i wyciągnąć sztycę. Nic przyjemnego. Dlatego jeśli przyjdzie Ci kupić Giant XTC SLR 1 to od razu polecam wymienić zacisk sztycy. Unikniesz w ten sposób wielu nerwów.
A! I siodełko, czyli Giant Sport. Ogólnie siodełko jak siodełko. Postanowiłem twardo jeździć na tym z oryginalnego setupu, a nie zmieniać na swoje ulubione. Trochę żałuję. Nie, żeby było złe. Po prostu nie do końca pasowało mi kształtem. Miało też trochę za dużo wyściółki – osobiście wolę twardsze siodełka, ale wiadomo, że jest to kwestia indywidualnego podejścia i tego, co kto lubi. Ja lubię siodełka krótkie i z otworem. To nie było krótkie i było pozbawione otworu. Także ten.
Kupować czy nie?
Czas na drobne podsumowanie. Giant XTC SLR 1 to rower wybitnie dobry i taki, który rozbudził we mnie chęć jazdy w terenie. Który pozwolił mi na zakosztowanie nowego świata, który jest zupełnie inny od tego, który znam z szosy. Czy kupiłbym sobie ten rower. I tak i nie.
Czas się więc wytłumaczyć – nie kupiłbym tego roweru bo… nie pasuje mi jego malowanie. Pomimo tego, że jest to – jak mi się zdaje – podobny odcień lakieru do tego, który został użyty w napisie w moim TCRze to po prostu jest go za dużo. Taka morska zieleń zupełnie mi nie pasuje. No dobra, nie jest to morska zieleń. Na stronie Gianta jest określony jako Teal. Cokolwiek to znaczy, nie znam się na kolorach.
Kupiłbym ten rower, bo jest po prostu fajny. I odhacza istotne dla mnie elementy, których poszukiwałbym w drugim rowerze. Jestem na etapie poszukiwania gravela dla Aśki i dla siebie też myślałem o podobnym, żeby można było razem jeździć po szutrach. Teraz widzę, że taki Giant XTC umożliwiłby mi to, a przy okazji mógłbym zacząć bawić się w jazdę typowo XC, która mnie trochę kusi. Zachęca mnie też jego waga, która w rozmiarze M wynosi mniej więcej 12 kilogramów z pedałami. Biorąc pod uwagę, że są tam włożone ciężkie koła i osprzęt ze średniej półki uzupełniony aluminiowymi komponentami to jest potencjał do zejścia w okolice 11, a nawet mniej, kilogramów. Mi to odpowiada i wcale nie potrzebowałbym karbonu, żeby cieszyć się jazdą poza terenem. Także, Giant – mam nadzieję, że model na 2022 będzie w lepszym malowaniu 😉 Znaczy, lepszym dla mnie. Wiecie, macie moje zaufanie, nie… A czytają mnie też dzieci 🙂
Jeszcze jedna sprawa. Jeśli podoba Ci się moja twórczość to będę wdzięczny jeśli postanowisz ją wesprzeć. Może postawisz mi kawę? Pod tym linkiem znajdziesz wszystkie informacje 🙂